Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 47
Pokaż wszystkie komentarzeJedni jeżdżą 40 tys. rocznie yamahą ybr 250 pomiędzy domem a szkołą, inni przejeżdżają 800 km swoją wypieszczoną maszyną głównie na trasie Pl. Narutowicza-Pl.Zamkowy. Jedni chodzą do filharmonii co dwa tygodnie, ubierają się elegancko na taką okazję a inni słuchają czasem programu II PR, popijając herbatę i siedząc w kapciach. Ale tylko jeżdżący seryjnymi, niemytymi itp. motocyklami są jedynymi prawdziwymi motocyklistami a tylko ci słuchający muzy w kapciach jedynymi prawdziwymi melomanami, tak?
OdpowiedzNa pewno trudno nazwać motocyklista kogoś kto wystawia motocykl z garażu od świeta i przejezdza rocznie 1000 km albo stoi z nim przed barem, rozprawiając z jemu podobnymi na temat zakupu nowych akcesoriów...
OdpowiedzTobie jest nazwać trudno, dla kogoś innego nie. Zresztą, czy jest motocyklistą osoba, która jeździ w rajdach międzynarodowych na torze, ale nie ma nawet prawa jazdy kat. A i po "normalnej" drodze jeździ okazjonalnie albo wcale? Zauważ, że słowo "normalnie" jest w cudzysłowiu, bo istnieje kilka "norm".
OdpowiedzChyba "wyścigach" na torze...taki ktoś to zawodowy sportowiec ale zdecydowanie motocyklista, podobnie jak Bode Miller to narciarz... Norma w przypadku niedzielnych "motocyklistów" to po prostu bycie - istniało kiedyś takie słowo - szpanerem. Mozna ich znaleźć w każdej dziedzinie - "rowerzysta" który kupuje "górala" za 5 tys., ciuszki za 3 tys. a potem wystawia swoje cudo razy w roku; "mysliwy", który kupuje sprzet za 40 tys. a potem wpatruje się w niego jak pieknie wyglada w gablocie itd. Tacy ludzie to po prostu onaniści bez cudzysłowu, a nie motocykliści, narciarze, rowerzyści etc.
Odpowiedz